Sunrise Village

Ocena

3.96

Głosy
507
Wydawca
Innogames
Data premiery
24 lutego 2022

O grze

Sunrise Village to spokojny symulator farmy i eksploracji od InnoGames, w którym przywracasz do życia zaginioną we mgle wioskę dziadka. Łączy zbieranie surowców, rzemiosło i fabularne zadania, oferując przytulną, klikalną rozgrywkę bez walki. Tylko uprawy, kryształy i dużo relaksu.

Recenzja

Sunrise Village: Od Mglistych Pól do Rolniczego Chillowania – Jeden Tap na Raz

Jeśli polujesz na przytulną mobilną farmę, która nie zalewa cię reklamami i nie zmusza do bycia legendą z mieczem, Sunrise Village może być właśnie tym, czego szukasz. Spokojnie. Soczyście (serio, tu jest sok!). Stworzone dla tych, którzy lubią odhaczać rzeczy z listy, ale nie chcą przy tym tabelki w Excelu. Zero smoków. Zero presji. Tylko naprawiasz płoty, zbierasz jagody i... prowadzisz dyskusje z najbardziej zadziornym kurczakiem w okolicy. Ta gra po prostu niezauważenie wciska się w twoją codzienność, zanim się obejrzysz.


Wszystko Zaczęło się od Kurczaka imieniem Stefan

Jest coś kojącego w grze, której totalnie nie obchodzi, czy masz najlepszy ekwipunek albo czy zabiłeś przed śniadaniem tuzin orków. Sunrise Village ma to gdzieś. Brak tykających zegarów. Brak stresu o miejsce w plecaku. Po prostu... sok. Jagodowy, żeby nie było wątpliwości. Brzmi abstrakcyjnie, a jednak działa.

Włączyłem na chwilę – dosłownie na parę minut. Chwila-moment, a już naprawiam stodołę, doię krowy, kuję młot, nadaję kurczakom imiona (Stefan pozdrawia). To nie jest gra, która łapie cię na wielkie akcje. Ona po prostu cicho rzuca ci wyzwanie, żebys spróbował przestać grać.


Dziadek Zniknął. Zostawił Ci Bajzel.

Scenariusz: wjeżdżasz do zamglonej wioski, którą miał oporządzać twój dziadek. Dziadek zaginął. Zero liścików, zero dramy rodem z RPG. Ot, paru zagubionych wieśniaków, rozwalona chałupa i jakieś świecące kryształy, o których nikt nie gada – z grzeczności chyba.

Gratulacje, oto nowy sołtys-złota rączka. Karm kozy. Zlep dach. Wycegłuj ścianę. Fabuła? Powiedzmy, że ledwo zipie, ale to nie problem. Całość przypomina Animal Crossing zaprawione szczyptą The Sims, tylko z takim uroczym błyskiem w oku.


Tapnij, Wytwórz, Naładuj, Powtórz

Większość czasu klikasz i czekasz, aż maszyny przetrawią twoje materiały. Drewno do tartaku, gwoździe do pieca, uprawiasz kapustę, tniesz kapustę, dostarczasz kapustę. Każda akcja to zużyta energia, więc błyskawicznie uczysz się, że każdy tap jest na wagę złota.

Na pierwszy rzut oka – banalnie proste. Trochę zbyt. Ale gra ukrywa pod spodem taki sprytny, spokojny poziom strategii. Ciągle żonglujesz: co budować, kiedy kliknąć, czy opłaca się wyczyścić ten krzak, czy potem zabraknie ci siły na zadanie. Zaskakująco wciąga.


Energia — Twój Nowy Szef

Nie ma co owijać w bawełnę. Energia tu rządzi wszystkim.

Odzyskujesz ją powoli, dostajesz czasem nagrodę za zadanie czy za przymusowy seans reklamowy o paście do zębów. Ale ucieka w sekundę. Odkrywasz kawałek mgły? Nie ma. Ścinasz drzewo? Po energii. Naprawiasz płot? Obyś miał zapasy! W pewnym momencie nie uprawiasz już farmy, tylko zarządzasz budżetem. I nie wychodzi ci to najlepiej.

Potem są mikstury. Oczywiście z jagód. I tu robi się dopiero dziwnie. Nagle czujesz się jak barman na detoksie, wyciskasz sok prawie na czas, żeby naładować siłę i jeszcze kliknąć ostatni stos drewna. Totalna norma.


Buduj Jak Lubisz

Postęp to tu główna nagroda. Jednego dnia ulepszasz smętny tartak, następnego – łup! – nowa stajnia i wiatrak błyszczą na mapie. Każda zmiana jest tu jak małe porządki w swoim zakurzonym zakątku internetu.

Mieszkańcy? Bezcenne postacie. Każą ci biegać po wieś po przysłowiowe gruszki na wierzbie, ale całość płynie sprawnie. W kółko dostajesz mikro-zadania: odkryć mgłę tu, postawić furtkę tam, zebrać siano – i właśnie to jest idealny drapak na świąd listy rzeczy do zrobienia.

A ta mgła... Ta mgła! Jest wszędzie. Czyszczysz ją tylko po to, żeby zobaczyć, co tam schowali. Zazwyczaj drzewo. Czasem jakiś element fabuły. Oczywiście zawsze kosztuje energię. Więc planujesz, albo siedzisz przez kolejną reklamę pasty. Tak, znowu.


A Co z Mikropłatnościami?

Bez owijania. Sunrise Village jest darmowe. Nawet bardzo.

Ale, wow, jak to chce twojej kasy. Paczki energii, przyspieszacze, rubiny – wszystko pod ręką i zawsze na widoku. Nie trzeba płacić, ale gra tak cię trąca łokciem. *Jak dziecko w sklepie z reklamą kredytu.

Nie wydałem nawet złotówki. Da się. Ale bywa ciężko. Niektóre zadania po prostu... stają w miejscu. Zwłaszcza te, gdzie masz trzy budynki, trzy liczniki i zero surowców, a nagle zastanawiasz się, czemu ta gra nagle przypomina robotę na akord.


Stefan, Kurczak i Rolniczy (Nie)ład

Najfajniejsze? Wszystko w tej grze się rusza! Nakarmisz kozę – podskakuje. Zbierasz marchewki – tańczą z radości. Maszyny warczą, jakby ciachały coś naprawdę ważnego. Całość po prostu cieszy się własnym istnieniem.

Bez żadnego powodu przeorganizowałem całą farmę, żeby upchnąć więcej jagód. Zero bonusu, zero nagrody. Ot, marzenie o soku. Stefan tylko dumnie chodził i gdakał, że znowu jestem spóźniony. Może miał rację.

Ale o to tu chodzi. Sunrise Village nie każe ci wracać – nie ma najazdów, nie ma kar. Możesz wpaść na pięć minut albo przepaść na dwie godziny z grą w tle. To taki cyfrowy comfort food. Bez kalorii.


Ale Czy To Się W Ogóle Kończy?

Niby tak? Tak naprawdę – nie bardzo.

Nie ma żadnego finału, wielkiej sceny, fety zwycięzców. Po prostu dalej levelujesz, odkrywasz nowe tereny, poznajesz kolejnych bohaterów, sprzątasz. Od czasu do czasu rusza wydarzenie. Coś się kręci, coś się zmienia. Ale dramatów brak.

Z czasem tempo spada. Zauważysz. Energia robi się rzadsza niż sarny w Bieszczadach, a łańcuchy craftingu wydłużają się do nieskończoności. Mgła? Ciągle mgli. Ale jeśli lubisz drobne zwycięstwa i odhaczanie drobiazgów, będziesz wracać. Mi się zdarzało.


Na Zakończenie: Jagodowy Sok i Rolniczy Zen

Sunrise Village nie wywraca gatunku do góry nogami. Ale perfekcyjnie pielęgnuje farmową atmosferę. To jest gra czyściutka jak łyk wody po meczu na konsoli. Inteligentna, przewiewna i dziwnie satysfakcjonująca, jeśli pozwolisz jej się porwać.

Tak, energia potrafi sfrustrować, ale dla cierpliwych lub upartych finalnie to się zwraca. Idealne dla checklistowych maniaków, miłośników niskociśnieniowych ulepszeń i dla tych, którzy lubią porządkować cyfrowe bagno.

Bestii może nie pokonasz, ale za to będziesz wiedzieć, ile dokładnie jagód idzie na rozgrzanie pieca. No i kto wie, może też nazwiesz swojego kurczaka Stefan.

Dziwaczne małe arcydzieło.

Kliknij tutaj, aby zagrać Sunrise Village