Stormshot

Ocena

3.72

Głosy
1970
Data premiery
9 września 2022

O grze

Częściowo piracka przygoda, częściowo łamigłówkowy snajper – Stormshot pozwala Ci roznieść na kawałki pułapkowane poziomy i budować nadmorskie imperium kula po kuli armatniej. To mapy skarbów, efektowne rykoszety i rozbudowa bazy w jednej barwnej, eksplozywnej paczce!

Recenzja

Stormshot – Recenzja: Piraci, zagadki i najbardziej satysfakcjonujące headshoty ever

Przyszedłem tu po mapy skarbów. Zostałem dla powolnego slow-mo, w którym kula rykoszetuje i rozwala kościotrupa na raty. Stormshot: Isle of Adventure nie tylko mnie zaskoczyło – to był piracki manewr z armaty w samo czoło. Najpierw celowałem, żeby zrzucić hełm z czaszki, a chwilę później utknąłem po szyję w licznikach zasobów, zaproszeniach do sojuszy i tej pętelce rozbudowy bazy, która, o dziwo, nie jest kompletnie do kitu. Trochę strzelanka logiczna, trochę tropikalne sim-war, a całość... działa. Dlaczego? Nie pytajcie. Po prostu: nie klikasz tu dla samego lootu, tylko polujesz na to idealne odbicie jak szaleniec.


Bum! Rykoszet! Szkielet leci!

Stormshot nie bawi się w przystawki. Od razu huk. Lecą piraci, skrzynie fruwają po niebie, a na wyspie roi się od duchów i pułapek. Po czym głos z offu rzuca: „Masz spluwę. Rozwiąż to.”

Zero rozgrzewek, zero długich tutoriali. Tylko akcja i anarchia. Celujesz, odbijasz kulę, może wpadniesz na beczkę z prochem – a jak szkielet wyleci za burtę? Brawo, łapiesz klimat.

Zwariowana niespodzianka: po kilku sztuczkach kamera się oddala i... tadam! – twoja własna piracka wyspa. Budujesz wieże, rekrutujesz załogę, zarządzasz swoim osobistym pirat-landem. Dalej nie wiem, czemu to polubiłem, ale nie miałem pretensji.


To nie powinno działać, ale działa

Stormshot to jak dwa różne gry sklejone taśmą. Z jednej strony – śmieszna strzelanka. Z drugiej – sympatyczna strategia na komórkę. Jakoś się dogadują. Nawet polubiłem ten ich układ.

Przełączasz się między rykoszetami a kontrolą tartaku. Absurd? Owszem. Ale po chwili zaczynasz to kupować. Nie, żeby to miało sens – po prostu mózg się zgadza.

Taki klasyczny dzień: Odpalasz apkę, zbierasz trochę złota, wsadzasz wieżę do upgradu, w międzyczasie rozgrywasz zagadki, a kuźnia sama coś tam dłubie. Produktowność z przypadku to tutaj codzienność.


Odbij, rozwal, powtórz: czyli logiczne wariactwo

Tutaj są setki poziomów. Większość z nich ogarniesz w minutę. Celujesz. Modlisz się. Pudłujesz. Pełny chaos.

Szkielety chowają się za skrzyniami. Beczki kuszą jak sidequesty. Kombinujesz, żeby kula poleciała gdzie trzeba, ale często kończy się na żenującej wtopie albo efekcie „co tu się właśnie odwaliło?”. Raz przez przypadek rozwaliłem własny plan i tyle było z misji. Wstyd, ale śmiesznie.

Masz tylko kilka kul. I tu pojawia się prawdziwa zabawa. Tu wchodzi trial & error w pirackiej czapce. Im dalej, tym ciekawsze przeszkadzajki – liny, dźwignie, pogodowe pułapki. Jeden zły strzał i patrzysz, jak twój nagroda ląduje pod głazem. Kara boska.

Głupkowate? Tak. Ale satysfakcja nie do podrobienia. Puzzli nie da się znienawidzić, ale lubią cię najpierw zrobić w balona.


Jak nie strzelasz, to knujesz

Jak cichnie wystrzał, zaczyna się kalkulacja. Stawiasz wieże, wysyłasz bohaterów, ciułasz kamyczki i złoto. Niby klimat: czaszki, mapy, skrzynie – a w środku dobrze znana bazowa mechanika komórkowa.

Timery? Są, jasne. Najpierw słodkie, potem twarde jak suchar. Ale da się przeżyć, bo kiedy czekasz, to idziesz rozwiązać kolejną zagadkę. I to serio działa.

Bohaterowie? Są bardziej przydatni, niż myślisz. Jeden daje bonusy do mieczy, drugi podpala kule. Szybko testujesz, kto tu umie walczyć, a kto przyszedł się tylko popisać garniakiem. Ja byłem team muszkieter i nie żałuję niczego.


Odkryj bajery: spluwy, sztuczki, perki

Wygrywasz etapy – dostajesz kasę, sprzęt i całą masę świecidełek. Odblokowujesz nowe bronie, głupkowate typy amunicji i ciuszki, które czasami mają wpływ na grę. Nie tylko stylówka, choć kapelusze tu rządzą.

Część zagadek zamknięta jest za konkretnym sprzętem – raz utknąłem na tydzień, aż przypomniałem sobie, że mam ogniste kule. Bum! Koniec problemu.

Nie ma tu też lootowej sraczki ani tabel z excela. Dostajesz akurat tyle zabawek, żeby nie było nudy. Testuj szalone combo, odbijaj kule od lawy – niech się dzieje!


Solo wilk czy załoga? Wybieraj

Tutaj się non stop coś dzieje. Jest zabawa dla solo gracza, ale i awantury w sojuszu. Nie musisz się dołączać, ale jeśli to zrobisz – świat się otwiera: darmowy loot, wspólna technologia, PvP (pewno pierwszy raz dostaniesz wciry).

Nie czuć, że to „doklejone na siłę” – możesz zbudować sojuszownię, rzucić komuś śrubki, albo bronić wyspy, gdy ktoś się zapędzi. To daje tej grze drugie życie, nawet jeśli tylko się ukrywasz na czacie.

A propos czatu: totalny cyrk. Jeden chwali się sześcioma szkieletami na jeden strzał, drugi wścieka się, bo bohater „znowu rozwala tę złą beczkę”. Znam ten ból, nie komentuję.


Free2Play, z lekką pokusą

Nie musisz płacić ani grosza. Możesz. Sklep pęka w szwach od przyspieszaczy, fragmentów bohaterów i kosmetyków. Klasika gatunku.

Ale w połowie gry timery robią się męczące. Czekasz. Fakt, autentyk. No i pojawia się ten „super opłacalny pakiet na dziś!” z hazardowym spojrzeniem. Nie potrzebujesz go. Ale... no cóż, ja wziąłem jeden. Może dwa. Następny temat.

Na szczęście puzzli nikt ci nie ogranicza. Możesz rozwalać szkielety ile dusza zapragnie. Zero pasków staminy. Tylko czysta demolka.


Cukierek dla oka (i starego smartfona)

Stormshot wygląda, jakby ktoś chciał zrobić słodycze z wysp. Kolorowe mapy, soczyste eksplozje, interfejs w normie. Na nowym telefonie – bajka. Starsze modele mogą trochę „czkać” przy większym zamieszaniu.

Są dubbingi, trochę historyjek – ale nie przesadzają. Pirackiej telenoweli nie oczekuj. Zamiast tego dostajesz klimat podkręcony do maksimum, ale bez przydługiego bełkotu.

To jest gładkie, wypolerowane. Nie głębokie. Ale… przecież przyszliśmy tu rozwalać duchy, a nie pisać poezję.


Jak wejdzie, to wchodzi na ostro

Ta gra daje momenty. Ustawiasz dziki rykoszet. Odbija się od liny. Leci skrzynia, leci mina. Bum, żegnaj szkieletowa banda.

Rozbudowałem pół wyspy, rekrutowałem multum bohaterów – ale i tak wracam tylko po to, żeby zobaczyć, jakie szaleństwo zgotuje mi następna zagadka. To ten feeling pinballa. Ten dźwięk, który sprawia, że światełko w głowie się zapala.

To nie jest gra, która zmieni życie. Nagrody literackiej nie dostanie. Ale gdy duch wyleci w beczkę, a ekran rozświetli się fajerwerkami i kościotrupami? Uśmiecham się pod nosem. Za każdym razem.

Kliknij tutaj, aby zagrać Stormshot